10 lat temu wpadliśmy (dosłownie) na siebie na Przystanku Woodstock. Wczorajszymi słowami mojego dzisiejszego męża: "Gdyby ktoś ci wtedy powiedział, że zostanę twoim mężem, ojcem twojego dziecka i na dodatek przekonam cię do chodzenia po górach..."
- Zapiłabym się tego samego dnia z rozpaczy, jak marne mam widoki na przyszłość - uznałam.
A jednak nam się udało i żyjemy sobie szczęśliwie od wielu lat razem. W sielance tej jest tylko jedna ryska - nie ryska.
Mój mąż to z duszy, przekonań i genów troll w postaci czystej. Człowiek-anegdota i naczelny puentator imprez. Po wielu latach doświadczania na zmianę opadu czterokończynowego i niekontrolowanego ataku śmiechu zaproponowałam mu, żeby swoje codzienne mądrości po prostu spisywał ku uciesze gawiedzi.
I tak któregoś dnia dostałam od niego link na tę oto stronę, z której prezentuję kilka wybranych screenów...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą