Avatea pisze: Ostatnio chciałam kupić sandałki Szkodnikom (czyt. dzieciom) w Lidlu. I znów wybrałam się do owego sklepu koło południa w dniu promocji. Czy kupiłam? Oczywiście, że nie! Tak to już jest w mniejszych miastach, że słowo PROMOCJA lub WYPRZEDAŻ przyciąga niewyobrażalne tłumy. Wystarczy przekreślona cena niższa choć o złotówkę, by ktoś chwytał za towar i mdlał ze szczęścia, że oszczędził… Może u nas związane to jest też z tym, że są trzy większe markety na krzyż. Praktycznie nie ma sklepów tzw. „sieciówek”. Jest jeszcze bazarek czy też targ, ale o nich innym razem.
Wracając do Lidla, to dawno temu pisałam o tym, jak wygląda robienie zakupów w tym sympatycznym sklepie. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Właściwie nic się nie zmieniło!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą