Hej pewnego czasu publikowałem na portalu X pewne opowiadanie, poczym zaprzestałem, chciałbym abyście się z nim zapoznali, i doradzili czy powinienem się dalej tym trudzić czy odpuścić
Miłej lektury
Prolog
Doskonale widział mieszkańców wioski kryjącej się w dolinie, mimo iż był na wzniesieniu, czuł ich woń, wyczuwał emocje, radość, poczucie bezpieczeństwa, spokój Lecz wiedział,
że to się zmieni, musiał wyżywić swoją rodzinę. Całe stado liczyło na niego, przecież był
ich przywódcą. Musiał ich poprowadzić. Kątem oka dostrzegał swojego syna. Miał zaledwie rok, lecz był o wiele większy i silniejszy od reszty, nie miał sobie równych. Spojrzał w kierunku wioski, mieszkańcy niczego nie podejrzewali, część z nich była w swoich domostwach,
a większość z nich świętowała ukończenie budowy okrętu, tak wielkiego, że pomieściłby wszystkich mieszkańców. Na murach kręcił się tylko jeden wartownik, bramy były otwarte,
nic im nie mogło przeszkodzić. Już pora
Wystąpił przed oddział, obrócił się i spojrzał w oczy swojemu synowi, patrzył tak przez moment. Dostrzegł w nich rządzę walki, teraz był pewien jego zapału.
- Zostaliśmy do tego zmuszeni przez los, wielu z was zapewne nie popiera tego, jak i ja sam. Ale musimy to zrobić! Przebiegał wzrokiem od jednego pobratymca do kolejnego Musimy ich zaatakować! Musimy zdobyć pożywienie! To Oni wycieli nam las, nasz dom! By stworzyć ten piekielny okręt! To przez nich wyginęła zwierzyna w lesie! Przez nich nie mamy czym nakarmić nasze dzieci i żony! Zróbmy to dla nich! Nie znajcie litości! Zabijcie wszystkich!
I ruszyli, nie było już odwrotu.
Rozdział 1
Za naszych wspaniałych szkutników! Za piękne Sirplle! Niech nigdy nie zatonie!- Wznosił toast Trefl, wódz wioski.Odpowiedział mu ogromny chór mieszkańców, zabawa trwała w najlepsze. Spożywano ogromne ilości piwa miodowego, czemu towarzyszyły liczne gry
i zabawy.
Na sterburcie Sirplle siedział pewien młodzieniec, zwali go Aloj, był strażnikiem na statku. Siedział wpatrzony w kierunku centrum wioski, przechodziły go różne myśli, by opuścić statek i bawić się wraz z mieszkańcami.
To była najgorsza kara jaka mogła go spotkać. Szczerze wolał więzienie, lecz rada wioski okazała mu litość i zamiast miesiąca więzienia musiał być strażnikiem do kolejnego przesilenia. Nienawidził
tej kary tak szczerze jak żałował tego co zrobił, mimo iż był to wypadek. Sumienie nie dawało mu żyć. To z jego winy zginął jego brat, podczas budowy okrętu. To on nie przywiązał lin gdy on malował bocianie gniazdo.
Ultra dostał za zadanie pomalować stojący maszt i bocianie gniazdo zaczął od góry Aloj miał przywiązać liny lecz, nie zrobił tego z tylko jemu znanego powodu. Ultra będąc pewny, że jest przywiązany wyszedł z bocianiego gniazda, malując poślizgnął się na krawędzi i runął w dół wprost przed młodzieńca, niestety malarz zginął na miejscu.Ta Wizja męczyła Aloja gdy tylko zamknął oczy.
Okrzyki z wioski stawały się coraz głośniejsze, cienie coraz szybciej się poruszały. Przysłuchując się dłużej zrozumiał, że to nie są już odgłosy muzyki lecz wrzaski, krzyki przerażenia, ktoś zaatakował wioskę!
Co robić? Szykować Sirplle do wypłynięcia? Wspomóc osadników w walce? Kto nas zaatakował?! Dlaczego?
Założył cięciwę na łuk, poprawił kołczan na plecach, sprawdził miecz w pochwie. Złapał pochodnię w dłoń i pobiegł w kierunku osady. Miarowo zbliżając się do wioski odgłosy walki i krzyki stawały się coraz głośniejsze, nagle zatrzymał się jak wryty, to były ogromne pająki! Dlaczego nas zaatakowały? Nie ma czasu na rozmyślania. Biegł dalej, do centrum by wspomóc mieszkańców w walce. Wybiegł za róg, stał tam jeden z najeźdźców.
Był ogromny sięgał mu do piersi, jego nogi były grubości tułowia Aloja, jego trzy pary oczu patrzyły na niego, głodnym pełnym nienawiści spojrzeniem.
-Dlaczego?! Wykrzyknął Młodzieniec niezbyt spodziewając się odpowiedzi, pająk zrobił krok do przodu, otworzył gębę, jego kły były ogromne. Aloj osłupiał nie mógł nic zrobić, gdy pająk był coraz bliżej, już go prawie miał, już próbował go gryźć. Rozległ się świst, to 14 letni Etirb ugodził mieczem pająka prosto w głowę. Zwierze zaczęło się wić wpadło w szał zaczęło iść w kierunku wybawcy Aloja, on bezbronny zaczął się cofać. Aloj poczuł w sobie odwagę, jak krew napływa mu do mięśni, nagły zastrzyk adrenaliny, czuł, że zaraz energia go rozsadzi. Wyciągnął miecz zamachnął w kierunku pająka, gdy miecz uderzył w jego nogę poczuł jak bez problemu zanurza się w jego ciele i odcina mu nogę, wykonał pchnięcie, przekuwając mu odwłok, a następnie przebił mu głowę mieczem. Wyciągnął utknięty miecz Etriba i mu go oddał, po czym pobiegł dalej w kierunku centrum.
To co tam zobaczył zamurowało go, na ziemi leżało wiele ciał, dzieci, kobiet, mężczyzn. Prawie cała wioska została wymordowana! Widział jak troje mężczyzn walczy ostatkami sił z ogromnym pająkiem, dwa razy większym od reszty. Oczy zaszły mu łzami wiedział, że to koniec. Zrozpaczony upuścił miecz, zdjął łuk założył strzałę, naciągnął, strzała świsnęła, nie trafił! W napływie złości rzucił łuk, podniósł miecz i pobiegł oszalały, z dzikim niezrozumiałym okrzykiem na bestie. Zabiegł go od tyłu skoczył mu na odwłok, pająk zaczął się wierzgać. Złapał się długich włosów wystających z odwłoka, zaczął dźgać mieczem i ciąć bestie jak popadnie, nie patrzył jak, nie patrzył gdzie. Mieszkańcy widząc ten desperacki akt młodzieńca przyłączyli się do niego, po kilkunastu ciosach bestia padła na ziemie, wciąż się ruszała. Aloj uniósł miecz by zakończyć żywot tego stwora, gdy dostrzegł na wzgórzu setki czerwonych oczu zbliżających się do wioski, opuścił miecz. Nie mieli szans obrony, musieli ratować się ucieczką.
Polecił stojącemu Etribowi aby zwołał wszystkich żywych mieszkańców na Sirplle, muszą uciekać! Jak tylko Etrib oddalił się, on i dwoje pozostałych przy życiu wieśniaków pobiegli w kierunku Okrętu. Biegli tak około 10 minut mijając po drodze truchła bestii oraz ciała wieśniaków. Poczuł ogromny żal i frustrację. Dokąd uciekać? Gdzie się udać?
Gdy dotarli na statek zaczęli przygotowania do wypłynięcia, podnieśli żagle, wyciągnął kotwicę i wyczekiwał na Etriba z resztą wieśniaków. Nawet z tej odległości w świetle płonącej wioski było widać, że nikt się już nie broni, a pająki wynoszą ciała wieśniaków, poczuł jak po policzku spływa mu łza. Zobaczył w oddali zbliżające się sylwetki. Już po chwili poznał, że to jest Etrib. Prowadził troje wieśniaków.
- Nikt więcej nie przeżył?! krzyczał z daleka do niego.
Był pewien odpowiedzi, ale nie chciał jej usłyszeć. Zostało nas tylko siedmioro! Z całej wioski! Gdy tylko Etrib dobiegł do Sirplle zobaczył kto przeżył, przyprowadził on drwala Porta, jego córkę Micro, oraz starca Sourca. Jak tylko weszli na pokład Aloj dał rozkaz wypłynięcia, a sam zszedł pod podkład sprawdzić czy mają jakieś zapasy. Szukał długo aż w końcu znalazł dwie pełne skrzynie zboża i skrzynie pełną narzędzi. Gdy wyszedł na pokład zobaczył, że oddalili się dość daleko od brzegu. Na pokładzie ujrzał wieśniaków rozpaczających nad Sourcem. Starzec zmarł.
- Nie ma czasu na rozpaczanie! Za burtę z nim! Musimy się zająć sobą! Mamy tylko dwie skrzynie zboża, i jedną skrzynie narzędzi, jest nas za mało abyśmy mogli założyć nową osadę, musimy udać się na jakiś obcy teren.
Rozdział 2
Morze było wzburzone, fale wlewały się na pokład Sirplle. Ciemne chmury malowały się na niebie, poruszały się szybko na sklepieniu, niczym pędzące stado koni. Gwałtowne powiewy wiatru pchały okręt w nieznanym kierunku. Młody Aloj leżał na pryczy w swej kajucie, od czasu ataku pająków pozostali przy życiu wieśniacy, uważali go za swojego przywódcę, czuł się za nich odpowiedzialny.
- Czy wystarczy nam jedzenia? Rozmyślał młodzieniec. Co powinienem zrobić? Czy płynąć dalej przed siebie i liczyć, że natrafimy na zaludniony ląd, a może zawrócić? Płyniemy już kilka dni i nocy, a mimo to nie dostrzegliśmy żadnego lądu, ani okrętu, może trzeba zmienić kurs? Rozmyślania przerwało mu ciche stukanie do drzwi.
- Proszę! Rzucił Aloj. Drzwi się rozchyliły, stała w nich Micro, mimo trudów podróży w
Miłej lektury
Prolog
Doskonale widział mieszkańców wioski kryjącej się w dolinie, mimo iż był na wzniesieniu, czuł ich woń, wyczuwał emocje, radość, poczucie bezpieczeństwa, spokój Lecz wiedział,
że to się zmieni, musiał wyżywić swoją rodzinę. Całe stado liczyło na niego, przecież był
ich przywódcą. Musiał ich poprowadzić. Kątem oka dostrzegał swojego syna. Miał zaledwie rok, lecz był o wiele większy i silniejszy od reszty, nie miał sobie równych. Spojrzał w kierunku wioski, mieszkańcy niczego nie podejrzewali, część z nich była w swoich domostwach,
a większość z nich świętowała ukończenie budowy okrętu, tak wielkiego, że pomieściłby wszystkich mieszkańców. Na murach kręcił się tylko jeden wartownik, bramy były otwarte,
nic im nie mogło przeszkodzić. Już pora
Wystąpił przed oddział, obrócił się i spojrzał w oczy swojemu synowi, patrzył tak przez moment. Dostrzegł w nich rządzę walki, teraz był pewien jego zapału.
- Zostaliśmy do tego zmuszeni przez los, wielu z was zapewne nie popiera tego, jak i ja sam. Ale musimy to zrobić! Przebiegał wzrokiem od jednego pobratymca do kolejnego Musimy ich zaatakować! Musimy zdobyć pożywienie! To Oni wycieli nam las, nasz dom! By stworzyć ten piekielny okręt! To przez nich wyginęła zwierzyna w lesie! Przez nich nie mamy czym nakarmić nasze dzieci i żony! Zróbmy to dla nich! Nie znajcie litości! Zabijcie wszystkich!
I ruszyli, nie było już odwrotu.
Rozdział 1
Za naszych wspaniałych szkutników! Za piękne Sirplle! Niech nigdy nie zatonie!- Wznosił toast Trefl, wódz wioski.Odpowiedział mu ogromny chór mieszkańców, zabawa trwała w najlepsze. Spożywano ogromne ilości piwa miodowego, czemu towarzyszyły liczne gry
i zabawy.
Na sterburcie Sirplle siedział pewien młodzieniec, zwali go Aloj, był strażnikiem na statku. Siedział wpatrzony w kierunku centrum wioski, przechodziły go różne myśli, by opuścić statek i bawić się wraz z mieszkańcami.
To była najgorsza kara jaka mogła go spotkać. Szczerze wolał więzienie, lecz rada wioski okazała mu litość i zamiast miesiąca więzienia musiał być strażnikiem do kolejnego przesilenia. Nienawidził
tej kary tak szczerze jak żałował tego co zrobił, mimo iż był to wypadek. Sumienie nie dawało mu żyć. To z jego winy zginął jego brat, podczas budowy okrętu. To on nie przywiązał lin gdy on malował bocianie gniazdo.
Ultra dostał za zadanie pomalować stojący maszt i bocianie gniazdo zaczął od góry Aloj miał przywiązać liny lecz, nie zrobił tego z tylko jemu znanego powodu. Ultra będąc pewny, że jest przywiązany wyszedł z bocianiego gniazda, malując poślizgnął się na krawędzi i runął w dół wprost przed młodzieńca, niestety malarz zginął na miejscu.Ta Wizja męczyła Aloja gdy tylko zamknął oczy.
Okrzyki z wioski stawały się coraz głośniejsze, cienie coraz szybciej się poruszały. Przysłuchując się dłużej zrozumiał, że to nie są już odgłosy muzyki lecz wrzaski, krzyki przerażenia, ktoś zaatakował wioskę!
Co robić? Szykować Sirplle do wypłynięcia? Wspomóc osadników w walce? Kto nas zaatakował?! Dlaczego?
Założył cięciwę na łuk, poprawił kołczan na plecach, sprawdził miecz w pochwie. Złapał pochodnię w dłoń i pobiegł w kierunku osady. Miarowo zbliżając się do wioski odgłosy walki i krzyki stawały się coraz głośniejsze, nagle zatrzymał się jak wryty, to były ogromne pająki! Dlaczego nas zaatakowały? Nie ma czasu na rozmyślania. Biegł dalej, do centrum by wspomóc mieszkańców w walce. Wybiegł za róg, stał tam jeden z najeźdźców.
Był ogromny sięgał mu do piersi, jego nogi były grubości tułowia Aloja, jego trzy pary oczu patrzyły na niego, głodnym pełnym nienawiści spojrzeniem.
-Dlaczego?! Wykrzyknął Młodzieniec niezbyt spodziewając się odpowiedzi, pająk zrobił krok do przodu, otworzył gębę, jego kły były ogromne. Aloj osłupiał nie mógł nic zrobić, gdy pająk był coraz bliżej, już go prawie miał, już próbował go gryźć. Rozległ się świst, to 14 letni Etirb ugodził mieczem pająka prosto w głowę. Zwierze zaczęło się wić wpadło w szał zaczęło iść w kierunku wybawcy Aloja, on bezbronny zaczął się cofać. Aloj poczuł w sobie odwagę, jak krew napływa mu do mięśni, nagły zastrzyk adrenaliny, czuł, że zaraz energia go rozsadzi. Wyciągnął miecz zamachnął w kierunku pająka, gdy miecz uderzył w jego nogę poczuł jak bez problemu zanurza się w jego ciele i odcina mu nogę, wykonał pchnięcie, przekuwając mu odwłok, a następnie przebił mu głowę mieczem. Wyciągnął utknięty miecz Etriba i mu go oddał, po czym pobiegł dalej w kierunku centrum.
To co tam zobaczył zamurowało go, na ziemi leżało wiele ciał, dzieci, kobiet, mężczyzn. Prawie cała wioska została wymordowana! Widział jak troje mężczyzn walczy ostatkami sił z ogromnym pająkiem, dwa razy większym od reszty. Oczy zaszły mu łzami wiedział, że to koniec. Zrozpaczony upuścił miecz, zdjął łuk założył strzałę, naciągnął, strzała świsnęła, nie trafił! W napływie złości rzucił łuk, podniósł miecz i pobiegł oszalały, z dzikim niezrozumiałym okrzykiem na bestie. Zabiegł go od tyłu skoczył mu na odwłok, pająk zaczął się wierzgać. Złapał się długich włosów wystających z odwłoka, zaczął dźgać mieczem i ciąć bestie jak popadnie, nie patrzył jak, nie patrzył gdzie. Mieszkańcy widząc ten desperacki akt młodzieńca przyłączyli się do niego, po kilkunastu ciosach bestia padła na ziemie, wciąż się ruszała. Aloj uniósł miecz by zakończyć żywot tego stwora, gdy dostrzegł na wzgórzu setki czerwonych oczu zbliżających się do wioski, opuścił miecz. Nie mieli szans obrony, musieli ratować się ucieczką.
Polecił stojącemu Etribowi aby zwołał wszystkich żywych mieszkańców na Sirplle, muszą uciekać! Jak tylko Etrib oddalił się, on i dwoje pozostałych przy życiu wieśniaków pobiegli w kierunku Okrętu. Biegli tak około 10 minut mijając po drodze truchła bestii oraz ciała wieśniaków. Poczuł ogromny żal i frustrację. Dokąd uciekać? Gdzie się udać?
Gdy dotarli na statek zaczęli przygotowania do wypłynięcia, podnieśli żagle, wyciągnął kotwicę i wyczekiwał na Etriba z resztą wieśniaków. Nawet z tej odległości w świetle płonącej wioski było widać, że nikt się już nie broni, a pająki wynoszą ciała wieśniaków, poczuł jak po policzku spływa mu łza. Zobaczył w oddali zbliżające się sylwetki. Już po chwili poznał, że to jest Etrib. Prowadził troje wieśniaków.
- Nikt więcej nie przeżył?! krzyczał z daleka do niego.
Był pewien odpowiedzi, ale nie chciał jej usłyszeć. Zostało nas tylko siedmioro! Z całej wioski! Gdy tylko Etrib dobiegł do Sirplle zobaczył kto przeżył, przyprowadził on drwala Porta, jego córkę Micro, oraz starca Sourca. Jak tylko weszli na pokład Aloj dał rozkaz wypłynięcia, a sam zszedł pod podkład sprawdzić czy mają jakieś zapasy. Szukał długo aż w końcu znalazł dwie pełne skrzynie zboża i skrzynie pełną narzędzi. Gdy wyszedł na pokład zobaczył, że oddalili się dość daleko od brzegu. Na pokładzie ujrzał wieśniaków rozpaczających nad Sourcem. Starzec zmarł.
- Nie ma czasu na rozpaczanie! Za burtę z nim! Musimy się zająć sobą! Mamy tylko dwie skrzynie zboża, i jedną skrzynie narzędzi, jest nas za mało abyśmy mogli założyć nową osadę, musimy udać się na jakiś obcy teren.
Rozdział 2
Morze było wzburzone, fale wlewały się na pokład Sirplle. Ciemne chmury malowały się na niebie, poruszały się szybko na sklepieniu, niczym pędzące stado koni. Gwałtowne powiewy wiatru pchały okręt w nieznanym kierunku. Młody Aloj leżał na pryczy w swej kajucie, od czasu ataku pająków pozostali przy życiu wieśniacy, uważali go za swojego przywódcę, czuł się za nich odpowiedzialny.
- Czy wystarczy nam jedzenia? Rozmyślał młodzieniec. Co powinienem zrobić? Czy płynąć dalej przed siebie i liczyć, że natrafimy na zaludniony ląd, a może zawrócić? Płyniemy już kilka dni i nocy, a mimo to nie dostrzegliśmy żadnego lądu, ani okrętu, może trzeba zmienić kurs? Rozmyślania przerwało mu ciche stukanie do drzwi.
- Proszę! Rzucił Aloj. Drzwi się rozchyliły, stała w nich Micro, mimo trudów podróży w