Minął tydzień, więc czas coś wrzucić. Tradycyjnie w biegu i bez korekty licząc, że nie będzie większych baboli
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kończył się już dzień i z papierosem w ustach
Spojrzałem ku górze w głębokiej zadumie
Feerią barw zapłonął wszechświat
skłon nieboskłonu w nieskończoności łunie

Pierwszy Strzelec, u boku jego lutnia
Silny, dumnie wyprostowany
Trzymał w ręku krzyż południa
Z kołczanu lękliwie wyglądały plejady

Bliźnięta na wielkiego wozu koźle
Układają karty patrząc sobie w oczy
Wóz ten z wolna jednorożec ciągnie
Mleczną drogą dumnie kroczy

Panna na rogu mu przycupnęła
Tańczą jej w oczach błędne ogniki
Śpiewając cicho, zaplatać zaczęła
Grzywę w warkocz Bereniki

Tuż za wozem baran z bykiem
Depczą kopytami obłok Magellana
Zbudził się Orion przerażony rykiem
Tarczą Sobieskiego Andromedę zasłania

Lew za Koziorożcem w dzikiej pogoni
Roztrącili stada pegazów i pawi
Wypuścił Wodnik Wagę z dłoni
Gwiezdny pył zsunął się z szali

Rak przycupnął na stopie Perseusza
Przyglądają się jak w niemocy
Mały pies zrywając się rusza
Ścigać Kruka w koronie północy

Na koniec Ryby horyzont przysłoniły
Z obu stron, prosto w Łabędzia serce
W żaglu kształt smoka wybiły
Gończe psy płosząc w Herkulesa ręce

Zatańczyły raz jeszcze gwiazdozbiory
Zamigotały w mitycznej kawalkadzie
Do dziś nie wiem czy były to senności zmory
Czy nieboskłonu taniec na jawie.

--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa