W komentarzach do mojego niedawnego artykułu znalazł się taki passus: „skąd biorą się nazwy (Mustang, Phantom, ...) – jest to zupełnie przypadkowe czy jest jakiś zamysł?”. Otóż… bywa różnie, ale w szczególności Anglicy wypracowali sobie pewien system. I stąd ten tekst.
Na początku, w czasie I wojny światowej, dominowały oznaczenia producenta; pierwsze nazwy to raczej potwierdzenie roli samolotu (jak Bristol Scout – zwiadowca, albo Fighter – myśliwiec) albo opis jego cechy charakterystycznej (jak Sopwith 1½ Strutter – „półtorazastrzałowiec”, co odnosiło się do nieco nietypowej konstrukcji komory płatów, i Triplane – trójpłat). Chyba pierwszą nazwę szczególną nosił celowo zbudowany jako samolot myśliwski Vickers FB.5 Gunbus (co można by przetłumaczyć jako „landara z pukawkom”).
Gunbus
Większość nazw własnych samolotów brytyjskich w tych czasach nosiły samoloty Sopwitha: poza wymienionymi najsłynniejszy Camel (wielbłąd – okapotowanie zamków dwóch km-ów Vickers nadawało mu nieco garbatą sylwetkę), wcześniej Pup (szczeniak, z uwagi na podobieństwo do Struttera wyglądał jak jego „młode”), póżniej Snipe (bekas). Wtedy samoloty bojowe często otrzymywały nazwy ptaków, ale trudno było się w tym dopatrywać jakiejś regularności.
Sopwith Swallow (jaskółka) – myśliwiec z 1918 zarzucony z powodu mocno przeciętnych osiągów
Pierwsze, nomen omen, jaskółki jakiegoś systemu (pytanie, czy już wtedy go zakładano…) pojawiły się pod koniec wojny, kiedy Vickers wprowadził do produkcji swój bombowiec Vimy, od miejscowości i wzgórz we Francji, gdzie miały miejsce najcięższe starcia w bitwie pod Arras w maju 1915 roku (a i w kolejnych latach trudno było tam mówić o spokoju).
Vimy
I tak się złożyło, że kolejne samoloty bombowe nazywano od miast, czy to na samych Wyspach, czy to w całym Imperium, czy wręcz miejsc wygranych bitew.
Bristol Bombay
HP Halifax
Wspomniany już Vickers opracował bombowiec Crécy, który po przyjęciu przez RAF przemianowano na Wellington: lepiej jednak było nie wk… irytować potencjalnego sojusznika (w końcu bitwa pod Crécy to było bodaj najbardziej sławetne lanie, jakiego do tego czasu Francuzi zaznali od Anglików).
Vickers Crécy...
i regularny (wczesny) Wellington (wersja Crécy, mimo przemianowania, nie weszła do serii)
I zdarzało się, że nazwa samolotu pokrywała się z miejscem stacjonowania, np. eskadra bombowców Handley Page (dalej HP) Heyford bazowała w miejscowości Upper Heyford.
HP Heyford
Co ważne (a co dotyczy również innych producentów) – bardzo często pierwsza litera nazwy samolotu była identyczna z pierwszą literą nazwy wytwórni. Jednocześnie praktycznie nie stosowano na co dzień oznaczeń fabrycznych, chyba jedynym wyjątkiem pozostały samoloty de Havillanda, gdzie oznaczenia „dH” z liczbą oznaczającą konkretny typ utrzymały się na równi z imionami.
Podobnie sprawa miała się z łodziami latającymi – te dostawały nazwy od miast portowych. I znów np. samolot Supermarine Stranraer (dwusilnikowy dwupłat patrolowy) mógł operować z bazy Stranraer.
Stranraer
Zaś bombowce pokładowe nazywano mianami ryb morskich, jak Swordfish (miecznik) czy Barracuda – oba firmy Fairey.
Fairey Swordfish...
Albacore (tuńczyk)...
i Barracuda
Dla odmiany, samoloty pomocnicze nazywano imionami dawnych wodzów. Najbardziej chyba znany brytyjski samolot „towarzyszący”, Westland Lysander, nosił imię spartańskiego dowódcy i polityka. Inne maszyny z tej grupy to chociażby znane z udziału w inwazji na Normandię szybowce Horsa i Hamilcar (a także Hadrian produkcji amerykańskiej; do samolotów importowanych nawiążę później).
Westland Lysander
Zaś samoloty szkolne nosiły nazwy kojarzące się ze szkolnictwem: Miles Master i Magister oraz Airspeed Oxford; wyłamał się popularny dH-82 Tiger Moth (ćma niedźwiedziówka) i inne „ćmy”, przy których pozostano przy nazwie cywilnej.
Miles Master
Miles Magister
Airspeed Oxford
dH Tiger Moth
Za to systemu nie doczekały się myśliwce. Przeważały nazwy kojarzące się z drapieżnością, walką i gwałtownością: Gloster Gamecock (kogut do walk) i Gauntlet (rękawica pancerna), Boulton Paul Defiant (buntownik), Supermarine Spitfire (choleryczka) i wywodzące się zeń Spiteful (złośnik) i Seafang (morski kieł) itp.
Gloster Gamecock
BP Defiant
Najbardziej spójny system przyjął chyba Hawker, z samolotami Fury (furia), Hurricane (huragan),Typhoon (tajfun) czy Tempest (burza).
Hawker Typhoon
Hawker Tempest
A to ciężki myśliwiec Westland Whirlwind (trąba powietrzna)
W tym kontekście „komar”, czyli dH-98 Mosquito, albo „świetlik” – Fairey Firefly (rozwinięcie, ekhm… Fulmara), wydają się wcieleniem niewinności.
Fairey Fulmar
i Firefly
Samoloty doświadczalne zazwyczaj pozostawały przy oznaczeniach firmowych bądź kodzie specyfikacji, według których je projektowano. I tak np. pierwszy brytyjski samolot odrzutowy, firmy Gloster, którego nazywano Pioneer, a czasem Whittle (od typu silnika), oficjalnie oznaczano jako Gloster E.28/39 (specyfikacja na samolot doświadczalny (E) nr 28, ogłoszona w roku 1939).
Pioneer
Nazwy się czasem powtarzały, zwłaszcza gdy dany samolot nie wszedł do produkcji. Np. pierwszy Avro Manchester był dwusilnikowym dwupłatem z początku lat 20., który pozostał na etapie prototypu. Nazwa wróciła 20 lat później na określenie nowego dwusilnikowca, ten jednak nie utrzymał się długo w linii z powodu problemów z mocnymi, lecz równie mocno awaryjnymi silnikami RR Vulture; środkiem zaradczym było wydłużenie centropłata i zastosowanie czterech silników RR Merlin, skutkiem czego powstał udany Lancaster. Zmiany wprowadzono tak szybko, że niektóre maszyny, rozpoczynane jako Manchestery późnej odmiany (Ia, różniące się od tego na obrazku poniżej usterzeniem), opuszczały hale produkcyjne, będąc już Lancasterami.
Avro Manchester „senior”
i „junior”
Z kolei nazwa Hotspur (narwaniec, zarazem przydomek sir Henry Percy’ego, XIV-wiecznego angielskiego rycerza), po zarzuceniu prac nad myśliwcem wieżyczkowym Hawker Hotspur, przydzielona została lekkiemu szybowcowi transportowemu i treningowemu firmy General Aircraft (GAL).
Hawker Hotspur
i GAL Hotspur
Znany nam Spitfire to też druga maszyna nosząca tę nazwę…
Powrót jaskółki – dH-108 (samolot doświadczalny wysokich prędkości)
Parę innych nazw ujrzycie w podpisach pod zdjęciami.
Miałem jeszcze wspomnieć o maszynach obcej konstrukcji. Te, wzorem rodzimych, dostawały nazwę producenta i „imię” (jak się zaraz okaże – niekoniecznie identyczne z tym nadanym przez producenta) oraz numer wersji, który też nie musiał się pokrywać z wyjściowym: w ten sposób Boeing B-17 Flying Fortress, który dostarczano do RAF w wersjach C, E i G (przy czym, jako że akurat żadnej litery nie pominięto, znaczyło to wersję 3, 5 i 7), oznaczano odpowiednio jako Boeing Fortress Mk I, II i III. Czasem zmieniano i samą nazwę – i tak North American (NA) T-6 Texan był na Wyspach znany jako NA Harvard (bo tam jest słynny uniwersytet), a pokładowy bombowiec Grumman TBF Avenger (mściciel) stał się Tarponem (to też ryba – tu byli znów konsekwentni). Nie wszystkie zmiany się przyjęły, jak Gannet zamiast Hellcata i Caribou zamiast Airacobry.
Fortress Mk III
Po wojnie wszystko się pozmieniało. Jakiś czas jeszcze myśliwce nosiły bojowe imiona, jak Hunter (myśliwy) czy Harrier (błotniak), oba pierwotnie Hawkera (co niezwykłe, Huntera projektował sir Sydney Camm, twórca pierwszego Fury i potem Hurricane'a, a i w pracach nad Harrierem mocno maczał palce), i jeszcze jakiś czas fason zachowały myśliwce marynarki.
Hawker Hunter
Hawker-Siddeley Harrier
Ale już bombowce zmieniły charakter, w ramach polityki odstraszania nuklearnego powstały trzy maszyny „V” – Vulcan, Valiant i Victor; w myśliwcach z początku przyjęto rodzimy wariant amerykańskiego Phantoma w kilku odmianach, potem pojawił się – znów! – Typhoon, tym razem jako Eurofighter; dała znać o sobie lokalna globalizacja i główną maszyną wielozadaniową jest Tornado… Ale nie chcę się rozpisywać o latach powojennych, za mało o nich wiem.
Eurofighter Typhoon
Czyli – czy był rzeczywiście spójny system nazywania samolotów? Powstawał jeden. W… Polsce, w jego zakresie zdążono nazwać dziesięć maszyn, które istniały przynajmniej w postaci prototypów, i kilka dalszych projektów. Istnieje również system NATO dla określania samolotów bloku wschodniego, a obecnie rosyjskich (jednakże z kilkoma niekonsekwencjami). Ale o tym może innym razem.
Jak zwykle: opisywanie i przedstawianie samolotów, pojazdów, zdarzeń itp. nie ma nic wspólnego z moimi sympatiami politycznymi ani z propagowaniem takiego czy innego ustroju. To tylko historia.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą