Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CXIV - Nie wychodź z domu bez podchlapki!

35 692  
4   38  
No i znowu cisza wyborcza. Uszanujmy ją, bo to ostatnia w tym roku :)

SĄ WAŻNIEJSZE RZECZY NIŻ PIŁKA NOŻNA

Siedzi mój ojciec na fotelu i ogląda telewizję, jest ok. godziny 18, w pewnym momencie mama pyta:
- Co Ty robisz? Drzwi zostały do pomalowania.
Ja akurat czytałem zapowiedzi Ligi Mistrzów więc mówię:
- Wysiaduje odpowiednio fotel przed Ligą Mistrzów.
Ojciec się uśmiechnął, ale mama niezrażona:
- Czy Ty wiesz, że są na świecie inne ważne rzeczy, a nie tylko piłka nożna?
Ojciec z szerszym uśmiechem:
- Wiem, ale skoki jeszcze się nie zaczęły.

by pepick

* * * * *

OGIEŃ WOLNOŚCI

Byłam jakieś trzy lata temu z moim eksiem i jeszcze jednym kumplem na wakacjach pod Opolem. Plan był taki, że ja gotuję, panowie zmywają. Któregoś dzionka eksio stwierdził, że on to nie idzie z nami nad jezioro, bo jest spalony i już ma dosyć. Ustaliliśmy, że w takim razie ja ugotuję obiad z rańca, pójdziemy z Kubą byczyć się nad wodą, a eksio podgrzeje obiadek jak będziemy wracać. Zostawiłam mu karteczkę z dokładną rozpiską co, kiedy jak i dlaczego. Widniało tam między innymi zdanie: "...gotuj na wolnym ogniu...". Wydawało się, że zrozumiałe dla przeciętnego chłopa...
Wracamy, wchodzimy do kuchni, a tam gaz podkręcony na maksimum, para bucha, zaczyna wonieć spalonym obiadkiem i generalnie ciepławo jest.
Naniby:
- Czemu Ty to na takim wielkim ogniu gotujesz? Przecież pisałam, że na wolnym ma być! Przypali się!
Eksio:
- No, ale o co Ci chodzi? Napisałaś, że na wolnym... A wolny to taki nieskrępowany, nie??!!

by Naniby

* * * * *

FACHOWIEC - ENTOMOLOG

Nadszedł czas na odnowę biologiczną naszego parkietu. Zaproszony cykliniarz obejrzał, cmoknął 2 razy i zapodał:
- Paaaanie Wojtku, ja tutaj taaaki parkiecik Panu pier**lnę, że komar ch**a nie wciśnie.
Nie miałem wyjścia. Dostał tą robotę.

by vortex

* * * * *

KAWA CZY HERBATA?

Dawno, dawno temu, pewnego pięknego zimowego dnia kolega postanowił nauczyć mnie jeździć na nartach. Dał mi doskonały sprzęt (narty Polsport, zapięcia Beta i super wygodne buty typu Fabos - no co, mówiłem, że to było dawno) i doprowadził do wyciągu na Maciejową w Rabce. Wyjazd to temat na oddzielną historię. Gdy wreszcie udało mi się stanąć na górze zakręciło mi się w głowie ale kolega kazał jechać. Prawdę powiedziawszy, wolałem zdjąć narty i zejść na nogach, ale postanowiłem spróbować. Na trasie liczącej jakieś 1300 metrów zaliczyłem tylko jakieś 15 wywrotek. Na dole wyglądałem jak bałwanek (a czułem się jak całkiem duży bałwan). Postanowiłem jednak, że spróbuję jeszcze parę razy. Gdy ciut się zmęczyłem postanowiłem odpocząć na posesji jakiegoś górala, który w nisko położonym okienku sprzedawał gorące napoje. No i właśnie chciałem zahamować, ale nie jakimś tam pługiem, ale piękną kontrą, żeby wzbić tumany śniegu i jakoś tak narty mi odpadły, a ja "lotem koszącym" udałem się w kierunku owego okienka. Moja twarz zatrzymała się jakieś 10 cm od niego. I w tym momencie okienko się otwarło i góral z totalnie znudzoną miną spytał:
- Kawę czy herbatę
- Nie. Wie Pan ja tu tylko hamuję.
Na co góral, głosem takim, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie odparł:
- Acha.
I zamykając okienko mruczał coś o "pie***lonych turystach". Uroczo.

by vasco

* * * * *

KRYZYS TOŻSAMOŚCI

Już jak do mnie w niedzielę zadzwonił, że spotkał dwóch kumpli i idzie do nich oglądać mecz wiedziałam co się święci, bo on nie jest fanem żadnego sportu. Nie muszę chyba mówić, że wynik meczu jest dla nich do dziś tajemnicą, a kto z kim grał, pomogłam ustalić za pomocą programu telewizyjnego. Robili sobie uboty z wiśniówki, a potem zdaje się dobrali się do bimbru.
Ja w takich sytuacjach nie dzwonię, ale zadzwoniła matka gospodarza, która mieszkała naprzeciwko, bo zaniepokoiły ją dzikie ryki. Gospodarz nie miał siły gadać z mamusią, więc Szczynście postanowiło go wesprzeć. Kobita od razu poznała z kim rozmawia:
- Panie Jarku?! To pan?!
- Nie. Nie nie nie, nienienie. Nie. To nie ja!

by chypre

* * * * *

POCZTA NORMALNA, I POCZTA NIENORMALNA

Impreza zakładowa. Spotykam kumpla, który pracuje w tej samej firmie, ale w innym mieście. Spotykamy się tylko na imprezach, ale mailujemy z sobą często i dużo. Rozmowa zeszła na temat filmu.
[J]a - Mam to na płycie. Wyślę Ci normalną pocztą.*
[K]umpel - Eee, nie, nie przejdzie.
[J] zdziwiona** - Jak to nie przejdzie?
[K] - Nasze serwery tego nie przeciągną.
[J] (rysując palcami w powietrzu kopertę) - Nor-mal-ną pocz-tą! W ko-per-cie!
I w tym momencie oboje wykonaliśmy rotfla do łez. Wyszło prawie jak z tą piłką do metalu. Ech, Ci informatycy (zresztą nie tylko). Większość pewnie nie umiałaby znaczka polizać.

*Miałam na myśli, że przez kancelarię naszą zakładową poślę.
**Zdziwiona, bo w końcu kto będzie wiedział, że to prywatna przesyłka

by MalinaA

* * * * *

WINNA LOGIKA

Mama mojego kolegi mieszka na stałe w Niemczech, ale w starym, kołobrzeskim mieszkaniu, posiada spore zasoby winno - piwniczne. Tam rządzi Piotr.
Któregoś dnia dostał z Niemiec sms-a o treści: "Nie pij wina, bo nie wiem, ile jest."
Cóż. Leczył kaca dni trzy lub cztery wobec powyższego.

by konwalia

* * * * *

A PODOBNO RAKA POWODUJĄ...

Wczoraj... nie, dzisiaj (ta praca rozregulowała moje postrzeganie dzisiaj, wczoraj itp.) jest godzina około 4:30 kręcą się po barze niedopitki, dopitki i przepitki. Rozmawiam z Salamandriną, która już skończyła swój "dyżur" moje kochanie siedzi sobie przy barze i sączy piwko. Nagle jej przerażony wyraz twarzy każe mi zwrócić głowę w drugą stronę: przed barem stoi koleś wygięty w pół i konwulsyjnie wygina twarz. O nie - pomyślałem - tu nie będziesz, i chlast go w plecy z okrzykiem:
- Nie tutaj chłopie!!!
Chłop prawie się zakrztusił... komórką... rozmawiał sobie niczego winny, trzeźwy nawet koleś przez komórkę, zgięty w pół szukał w miarę cichego miejsca.

by yAnZy

* * * * *

CZŁOWIEK UCZY SIĘ CAŁE ŻYCIE

Zatkał się klop. Godzina była późna, a potrzeby wielkie - więc wezwaliśmy pogotowie hydrauliczne. Facet przyjechał po 20 minutach i nijak nie odpowiadał "stereotypowi" polskiego hydraulika z francuskich plakatów. No nic to, podał rękę ojcu (czego później ojciec żałował...) i poleciał odtykać.
Po skończonej robocie (której opisu przytaczać nie będę, bo od profesjonalizmu to daaaaleeeeko, a szczegóły dość ohydne) hydraulik spojrzał na swoje ręce, stwierdził chyba, że trzeba je umyć, po czym włożył je do ubikacji i...spuścił wodę. My odwaliliśmy karpia, a on zrobił taką minę, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie (i już wiecie czemu tatuś żałował?). Po pewnym momencie odzywa się matka, proponując facetowi, żeby umył ręce nad zlewem, przy użyciu mydła. Ten przyjął propozycję, ledwo ręce zmoczył, coś tam namydlił, spłukał - w efekcie dłonie z czarnego przeszły w kolor szary. Następnie patrzy na nie i z tekstem:
- Ręce czyściutkie jak u niemowlęcia... Dawno takich nie miałem.

by yasyo

* * * * *

WYBORY JAK ZA DAWNYCH CZASÓW

Przychodzi do mnie posunięty w latach pan i recytując adres zamieszkania i imię i nazwisko prosi o umożliwienie mu głosowania. Odnajdywanie delikwenta na liście wyborców zakończyło się pomyślnie, więc stawiam haczyk w rubryczce, gdzie powinien złożyć podpis i odwracam do niego listę. Przytrzymywałam mu palec przy miejscu na podpis i mówię, żeby właśnie tutaj podpisał się. On skonsternowany patrzy na mnie błędnym wzrokiem i błądzi po liście wyborców... Powtarzam mu więc, aby podpisał się we wskazanym miejscu, na co on pod nosem powiada:
- K**wa, i znowu jest tak jak dawniej...
Nie kojarząc o co panu chodzi ponawiam prośbę o podpis... Na co ten już z błaganiem w głosie, w dalszym ciągu lustrując spis nazwisk na liście mówi:
- Ale proszę pani, proszę mi powiedzieć gdzie tutaj jest ****** (Nazwisko wycięte z powodu ciszy wyborczej), bo ja chciałbym na ****** (Nazwisko wycięte z powodu ciszy wyborczej) głosować, a nie na tego, co mi go pani tam pokazała palcem... Mógłbym?
Reszta Komisji już miała łzy w oczach, ja również byłam u kresu wytrzymałości i zdołałam panu wytłumaczyć, iż podpisuje się przy swoim nazwisku, a na karcie, którą mu dam będzie miał swojego ****** (Nazwisko wycięte z powodu ciszy wyborczej). Nie mogę się doczekać chwili, gdy ten pan przyjdzie do nas zagłosować w trakcie drugiej tury.

by missblack

* * * * *

TO, CO W KOBIECIE JEST NAJWAŻNIEJSZE DLA MĘŻCZYZNY

Pewnego razu na imprezie bajerowaliśmy z kumplem laseczkę. Jakaś gadka, ona zalana totalnie i przeszliśmy do naszych wartości życiowych. Więc kumpel mówi, że dla niego ważne jest tu (i pokazuje serce), a ona na to:
- Wiem, wiem, ja mam małe piersi.

by xavex

* * * * *

BO TO SIĘ NIBY GRZECZNIE ZACZYNA...

Uroczy wieczór u mnie w domu...
Zapowiedziana wizyta miłych znajomych... kulturalna rozmowa...kawa... ciasto... wino...
Dzwonek do drzwi. Wpada jak burza sąsiadka, Ania!
- Ojej! Przepraszam! Nie wiedziałam, że masz gości... To ja może innym razem...
[Ja] - Ależ wejdź, Aniu! Poznaj, proszę, to moi znajomi...
Anka omiotła wzrokiem towarzystwo... stół... butelkę wina i... wycofując się w stronę drzwi, rzuciła:
- To ja może skoczę do siebie i wykąpię się... albo zrobię chociaż "podchlapkę"!
[Ja] - ???
[Anka] - No... bo to wszystko niby grzecznie się zaczyna, a nie wiadomo jak się skończy...

by amona


Chcesz poczytać więcej autentyków? To wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne", tam też możesz opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), a być może za tydzień to właśnie Ty rozbawisz na naszej stronie głównej czytelników kolejnych Autentyków!

Oglądany: 35692x | Komentarzy: 38 | Okejek: 4 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało