Czekoladowe jajko fabrycznie zawiera w sobie niespodziankę, ale z góry wiadomo, że jest ta jakaś zabawka lub figurka, a dzisiaj pokażemy wam jak lekko podrasować coś takiego i zaskoczyć ukochaną osobę. Oto instrukcja wykonania:
Dziś Kawiak Jones opowie o tym, jak wyglądało życie pod ziemią parę tysięcy lat temu.
Naszą wyobraźnię od lat pobudzają coraz to nowe informacje o najróżniejszych podziemnych miastach. Najczęściej są to jednak mniej lub bardziej naciągane informacje o podziemnych miastach nazistów, kosmitów czy tajnych bazach wojskowych, w które czasem aż ciężko uwierzyć.
Miasto, o którym zaraz opowiem, jest jednak w 100 procentach autentyczne, wspomina o nim nawet Biblia [1]. Najciekawsze jest to, że pewnie nawet nie miałeś pojęcia o jego istnieniu. Ja sam wiedziałem o nim niewiele aż do momentu, w którym pojawiłem się tam z kamerą, żeby nagrać o nim film.
Historia i lokalizacja
Podziemne miasto Beit Guvrin Maresha znajduje się na terenie dzisiejszego Izraela. Pierwsze ślady mieszkańców pochodzą jeszcze z epoki żelaza, czyli około 3000 lat temu. To właśnie wtedy w okolicy Beit Guvrin rozpoczęto wydobywanie kredowej skały, na której pokładach leżała cała okolica. Ze względu na rozpuszczalność w wodzie wydobytej kredy nie używano jako budulca, tylko palono i powstawało wapno, którego używano jako zaprawy łączącej kamienie we wszystkich naziemnych budowlach. Dzięki miękkości kredy surowiec ten był bardzo łatwy w wydobyciu - powstawały coraz to nowe i coraz głębsze kopalnie, które przez lata powiększały wyrobiska podziemne, tworząc bardzo rozbudowaną sieć. A było gdzie powiększać, bo warstwa wapienia w tej okolicy ma od 30 do nawet 100 metrów głębokości.
Podczas rozbudowy kopalni natrafiano na naturalne ciągi jaskiniowe, które powstały jeszcze podczas eocenu 50 milionów lat temu [2] i okazały się być bardzo przydatne do komunikacji pomiędzy wyrobiskami.
Przez setki lat wyrobiska ciągle powiększano, a pewnego dnia ktoś zorientował się, że pod ziemią jest chłodniej i bezpieczniej niż na powierzchni i że można przenieść tutaj część życia miasta z gorącej i często niebezpiecznej powierzchni.
Podziemne dzwony
Jedną z najciekawszych i unikatowych struktur dla tego regionu są bell cave, czyli podziemne dzwony. Drążenie tych ciekawych struktur rozpoczynano od przebicia studni przez twardą warstwę nari, czyli kredy zerodowanej przy powierzchni. Studnię poszerzano później do ogromnych rozmiarów. Dzięki takiej formie wybierania kredy powstawały ogromne podziemne pomieszczenia o powierzchni nawet 300 m kw., które nie wymagały żadnych kolumn. Największe dzwony osiągają wysokość nawet do 15 metrów i dzięki sztywnej warstwie nari oraz swojej unikatowej strukturze nawet dzisiaj, po ponad 2500 latach, ciągle możemy je podziwiać w całości.
Przeprowadzka pod ziemię
Na terenie podziemnego miasta powstało ponad 800 takich dzwonów połączonych wykutymi tunelami lub naturalnymi ciągami jaskiniowymi. Podziemia adaptowano jako tłocznie oliwy, grobowce, gołębniki, stajnie, silosy czy nawet na wodociągi dla leżących na powierzchni miast. Nastąpił wtedy dynamiczny rozwój całej okolicy, która rozrastała się nie tylko na powierzchni, ale również pod nią. Nie będę się tutaj rozpisywał o samej skali, na jaką to wszystko było rozbudowane. Po prostu pozwolę przemówić liczbom: dotychczas zidentyfikowano 85 kolumbariów (tak, były tam podziemne gołębniki), 28 tłoczni oliwy, 40 grobowców oraz stajnie, łaźnie, cysterny, zbiorniki, a poza tym 973 wejścia do 475 systemów podziemnych składających się z od 2 do nawet 80 pomieszczeń! Tylko pod jedną dzielnicą Beit Guvrin zidentyfikowano 169 podziemnych kompleksów składających się ze średnio 17 pomieszczeń ŚCIŚLE połączonych z powierzchnią miasta przez klatki schodowe. Lokalny rekordzista to budynek mieszkalny posiadający połączenia z systemem 26 podziemnych pomieszczeń o łącznej powierzchni ponad 2000 m kw.! A to dane tylko z Beit Guvrin i Mareschy, podczas kiedy cała okolica dosłownie podziurawiona jest przez struktury drążone przez ich sąsiadów.
Jeden z 40 zinwentaryzowanych grobowców na terenie Beit Guvrin.
Podziemny mikrokosmos i unikatowa symbioza ludzi z podziemiami
Pokłady kredy pozwalały na rozbudowę niemalże w nieskończoność Warstwa nari oprócz służenia jako strop miała jeszcze jedną, bardzo ważną, jeżeli nie kluczową funkcję. Sprzyjała powstawaniu bardzo żyznych gleb na jej powierzchni. Dzięki temu ówcześni producenci oliwy czy zboża mogli wyjść ze swojej podziemnej manufaktury czy młyna wprost na swoje pole lub sad.
Podziemna tłocznia oliwy
Unikatowa w skali świata symbioza
Niekończące się wojny i przewalające się przez Bliski Wschód armie nieustannie niszczyły wszystko na swojej drodze, więc podziemia nie wydawały się być takim złym pomysłem jako miejsce na schron. Dwa dni przed moim przybyciem do Beit Guvrin kręciłem film z jaskini Kamun, którą 2000 lat temu zamieniono w podziemny schron z zapasami żywności. Głównym powodem ucieczki pod ziemię była możliwość obrony całego systemu przez nawet kilku obrońców, co absolutnie niwelowało przewagę liczebną przeciwnika. Musicie pamiętać, że na Bliskim Wschodzie nie było niekończących się puszcz, w których można było się ukryć jak nasi przodkowie. Te tereny to w większości gorąca półpustynia, na której nie dość, że ciężko się schować, to jeszcze jest piekielnie gorąco (Potwierdzam - KJ).
Na zdjęciu powierzchnia podziemnego miasta. Kiedyś stały tu budowle, a cała okolica tętniła życiem.
Średnia roczna temperatura w tym regionie to 24 stopnie Celsjusza. W Polsce natomiast około 8. Co ciekawe, to dokładnie tyle, ile wynosi stała temperatura w naszych podziemiach. I analogicznie do tego w Izraelu rzadko kiedy spada poniżej 25 stopni, więc jest tam całkiem przyjemnie, a studnie na szczycie dzwonów zapewniały nawet niczego sobie oświetlenie. Dzięki łatwej możliwości schronienia, warstwie nari umożliwiającej budowę dużych pomieszczeń i uprawę ziemi nad nimi oraz bardzo przyjemnej temperaturze podziemi, doszło do unikatowej w skali całego świata symbiozy mieszkańców z podziemnymi strukturami, w których żyli. Z powodu tej symbiozy w 2004 roku wpisano ten park na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO [3].
Podziemny gołębnik
Jak już wspominałem, na obszarze 260 ha zidentyfikowano 85 podziemnych gołębników. Z początku nie mogłem zrozumieć po co komu pod ziemią gołębie. Okazało się, że dziesiątki dzwonów przerobiono na gołębniki tylko z jednego, bardzo nieoczywistego powodu. Chodziło głównie o gołębie guano. W jednym dzwonie mieściło się około 1000 wnęk na gniazda. Taka liczba gołębi produkowała przez rok około 12 ton najwyższej klasy nawozu, który wystarczał na nawożenie 1500 drzew lub winorośli. Co ciekawe, taki nawóz najlepiej sprawdza się w kredowych glebach, które nie są w stanie utrzymywać upraw bez nawożenia. Czyli reasumując, zarówno produkcja nawozu, jak i produktu końcowego mogła się odbywać pod ziemią bezpośrednio pod uprawami.
Podziemny gołębnik wraz z setkami niszy wydrążonych pod gołębie gniazda.
Sposoby na uporczywą podziemną obronę
Na osobny akapit zasługuje taktyka obronna mieszkańców podziemnego miasta. Przez 2000 lat jego istnienia mieli wystarczająco dużo czasu, żeby osiągnąć w tym mistrzostwo. Pod ziemią powstawały najprawdziwsze schrony wykute w kredzie, które miały zapewniać mieszkańcom powierzchni przetrwanie w przypadku ataku obcych wojsk.
Przykładowa skrytka na kosztowności - zamykana kredowym deklem i przysypywana pyłem stawała się niewidoczna. Aby uniemożliwić wykrycie poprzez głuchy odgłos po stanięciu, często lokowano je w częściach pomieszczeń, w których najrzadziej stawano, czyli w narożnikach.
W jednym z obiektów, które widziałem, ściany piwnicy przekuto w 2 miejscach i wydrążono prawie 30-metrowy ciasny tunel z masą zakrętów uniemożliwiających przejście z mieczem albo włócznią. Podobne tunele powstawały w całej okolicy i bardzo często wyposażano je w zapadnie czy rozmaite pułapki. Niektóre przeciski były tak ciasne, że każdy przeciskający się był absolutnie bezbronny i obrońcy mogli mu odrąbać każdą część ciała, która wystawała z otworu.
Kreatywność podziemnych obrońców nie miała końca - niektóre partie tunelów celowo zwężają się do tego stopnia, że miednica może przejść tylko w pionie, co wymagało od napastników ciągłego obracania się w ciasnym tunelu.
Tak wygląda jeden z ciaśniejszych przecisków jakie widziałem.
Na własne oczy widziałem też otwory w ścianach i w stropie, z których niczym nie zagrożony obrońca mógł razić napastników włócznią czy mieczem, zmuszając ich kolegów do czołgania się po zwłokach swoich kolegów. Podziemne klaustrofobiczne labirynty wyposażono też w ślepe odcinki, do których można było bardzo łatwo wejść, ale ze względu na uformowanie tunelu bardzo trudno było wyjść. Świadczy to o bardzo dobrej znajomości ludzkiej anatomii i możliwości poruszania się pod ziemią.
Na końcach tuneli bardzo często stosowano kredowe czopy do zamykania wejść i wyjść, które dodatkowo ryglowano drewnianymi belkami.
Jak widać, budowniczy bardzo się starali, aby maksymalnie zabezpieczyć swoje fortece. W końcu ich życie zależało od ilości zapasów oraz stopnia rozbudowania systemu.
Idealnie dopasowany do wyjścia dekiel, który dodatkowo ryglowano drewnianą belką.
Taktyki napastników wobec podziemnych fortec
Rozwój podziemnych fortyfikacji szedł ramię w ramię z coraz to nowymi technikami zdobywania takowych fortec. Do dzisiaj najwięcej przekazów zachowało się z czasów rzymskich, kiedy to legioniści tłumili kolejne powstania żydowskie.
Najłatwiejszym sposobem było oczywiście przeczekanie obrońców, kiedyś w końcu skończą im się zapasy i będą musieli wyjść. Nie był to jednak najskuteczniejszy sposób, gdyż mieszkańcy tych regionów słyną ze swojej waleczności i poświęcenia. Jako przykład podam tutaj oblężenie Masady, gdzie 960 Żydów przez tygodnie odpierało ataki 15 000 Rzymian. W momencie, kiedy Żydzi zrozumieli, że następnego dnia nastąpi decydujące uderzenie, postanowili odebrać sobie życie. Najpierw każdy mężczyzna zabił swoją żonę i dzieci, a następnie wylosowano spośród nich dziesięciu, którzy zabili pozostałych mężczyzn. Z tych dziesięciu wyznaczono jednego, który zabił dziewięciu mężczyzn, a na końcu sam popełnił samobójstwo.
Kolejnym sposobem stosowanym przez legionistów było palenie ognisk pod ziemią, które miało na celu dosłowne wykurzenie obrońców z ich kryjówek. Bardzo często zawalano wejścia do podziemi, przez co skazywano obrońców na śmierć głodową. Obie metody jednak nigdy nie dawały 100-procentowej pewności, gdyż nikt nie wiedział, ilu obrońców skrywa się pod ziemią i jakimi zasobami dysponują. W przypadku rozległych podziemi dodatkowo można było spodziewać się zamaskowanych wyjść z podziemi w niewidocznych miejscach.
Podziemne skarby
Mieszkańcy podziemnego miasta nie tylko ratowali swoje życie w podziemnych fortecach, ale również swój dobytek, w tym kosztowności, na które z pewnością chrapkę mieli zarówno Rzymianie 2000 lat temu, jak i dzisiejsi rabusie grobowi. Jak sami widzicie, filmy przygodowe z grobowcami pełnymi pułapek to nie filmowa fikcja, tylko prawdziwa historia. Właśnie dla odkrywania takich miejsc powstał mój kanał Kawiak Jones, na którym prezentuję swoje podziemne przygody.
Oprócz ogromnego obszaru mieszkańcy mieli również masę czasu na naukę podziemnej budowlanki. Nie są mi znane żadne historie pokroju złotego pociągu, ale mimo to podczas zwiedzania tej okolicy trafiłem na liczne ślady bo rabusiach grobowych i poszukiwaczach skarbów. Obszar występowania podziemi jest tak rozległy, że nie ma fizycznej możliwości kontrolowania wszystkiego ani nawet zamknięcia wejść. W jednym z takich miejsc natrafiliśmy na ślady co najmniej kilku dni pracy koparki, co świadczy już samo w sobie o skali nielegalnych poszukiwań.
Nielegalnie rozkopane przez koparkę wejście do podziemi.
Muszę się też przyznać, że aż mi ślinka cieknie na samą myśl o tym, ile ukrytych podziemi musi się tam jeszcze znajdować i czekać na swojego odkrywcę. Z tego właśnie powodu z całą pewnością tam wrócę.
Nadmienię tutaj, że większość danych liczbowych, które tutaj podaję, pochodzi właśnie ze źródeł UNESCO. Dotyczą one całego obszaru parku Beit Guvrin Maresha, czyli około 260 hektarów (2,6 km kw.), czyli stosunkowo niewielkiego obszaru w porównaniu do całej dolnej Judei - obszaru położonego na kredzie, który rozciąga się od Jerozolimy aż do Beer Szewy.
Jak już wspomniałem, głównym celem mojego wyjazdu do podziemnego miasta było nakręcenie o nim filmu, który możecie znaleźć w MonsterTV tutaj. Jeżeli podobał wam się artykuł, to zapraszam do obejrzenia bardziej wizualnej relacji z podziemnego miasta.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą