Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Media dezinformacyjne. Czemu tak trudno dzisiaj o sprawdzoną wiadomość

44 643  
170   55  
Dzisiaj dziennikarzy praktycznie już nie ma. Pozostali sami felietoniści lub - co bliższe prawdzie - propagandyści w służbie jedynie słusznej sprawy, czyli co, u licha, stało się z faktami…

Informacja ma się podobać

Informacja sama w sobie przestała być dobrem najwyższym. To, co się wydarzyło, to jedna rzecz, wcale zresztą nie najważniejsza. To, co reporter opowie, oraz to, co odbiorca ma na tej podstawie pomyśleć, to rzecz druga. Wydawałoby się, że w mediach te drugie nie powinny przeszkadzać tym pierwszym. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie - skutecznie dba się o to, by to te pierwsze nie przeszkadzały drugim. Jeśli fakty nie pasują do teorii, tym gorzej dla faktów.

W praktyce - znana aktorka w ulubionej stacji telewizyjnej [1]. Że ma problem ze skleceniem sensownego zdania? Nic nie szkodzi. Momentalnie staje się ekspertem do wszystkich spraw bieżących, od dietetycznych po polityczne.
Dopóki zgadza się z naszymi poglądami - a ulubiona stacja pilnuje, by tak właśnie pozostało - wszystko wydaje nam się w porządku. Nawet nie próbujemy zastanawiać się, kim telewizyjna ekspertka w ogóle jest i dlaczego wypowiada się na dany temat. Wypowiada się na wszystkie tematy, dlaczego więc ten miałby być wyjątkiem. [2]

Owo znanie się na wszystkim, a w konsekwencji na niczym, dziedziczy społeczeństwo - po obu stronach politycznej barykady w równym stopniu. Jedni chcą „odrywać od koryta”, drudzy „nie dopuścić do zawłaszczenia”. Jedni i drudzy „łamią, niszczą, szargają”, a kiedy ktoś złośliwy spróbuje dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi, w odpowiedzi pojawia się inne pytanie - „czy można zgłosić nieprzygotowanie?”.

Taka sytuacja jest dla wszystkich stron idealna. Można sobie pokrzyczeć, poprotestować, złożyć skargę lub dwie, a na wieczór wrócić do domu, zjeść kolację, wypić winko i pójść spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Znów udało się tyle zrobić, by nic nie zrobić.

Nadrzędnym celem jest się nie zmęczyć. Trwać w istniejącym dobrobycie, gdzie nikt nikomu przesadnie nie patrzy na ręce, nikt od nikogo niczego szczególnie nie wymaga. Od polityków, od mediów, a wreszcie i od siebie samych.

Informacja doskonale wpisała się w tę koniunkturę - ma się podobać. Sympatie i antypatie należy pielęgnować, a nastroje polaryzować. Tylko to pozwoli zachować wypracowane status quo. Wszelkie zmiany są niebezpieczne. Każda rewolucja niesie za sobą ofiary. Ktoś musi ze stołka spaść, by na stołku zasiąść mógł ktoś. Koło się zamyka, a informacja - z dobra nadrzędnego, ponadpodziałowego - stała się zwykłym trybem w machinie wzajemnych biznesowo-politycznych zależności.

Informacja dąży do podobnych


Zależność pomiędzy odbiorcą a rodzajem odpowiadających mu wiadomości pogłębia się. Ludzie nie chcą czytać o sukcesach nielubianej partii czy rozdmuchiwanych przez wrogie stacje wpadkach swoich politycznych idoli. Takie wiadomości omijają łukiem, kierując się prosto do tych zgodnych z założonym światopoglądem. Media, w tym wielkie portale społecznościowe, nie pozostają dłużne. Przeciwnie - „uprzejmie” dogadzają swoim użytkownikom, wyświetlając im tylko to, co im się spodoba. Użytkownik stopniowo zamyka się w coraz szczelniejszej bańce informacyjnej. [3]

Internet (jak wszystkie współczesne media zresztą) żyje reklamą. Reklama - oglądalnością. Wysoka oglądalność winduje ceny reklam. Liczba wyświetleń to wciąż podstawowe kryterium decydujące o zainteresowaniu reklamodawców określonym medium. W żywotnym interesie jest więc skłonienie czytelnika do jak największej liczby kliknięć.

W jaki sposób? Czy prezentując mu rzetelny obraz świata, uwzględniający różne punkty widzenia, a nad to wszystko kierujący się wyłącznie obiektywizmem informacyjnym? Żarty na bok! Oczywiście, że serwując mu wyłącznie to, co mu się spodoba.

Narodowcom - buńczuczne wypowiedzi, zatargi z obcymi, statystyki, z których wynika, że Korwin znów obejmuje władzę zdobywając 70% głosów (z pominięciem dopisku, że wyłącznie w wyborach na przewodniczącego jednego z gimnazjów w powiecie lubartowskim). Eurofilom - cytaty z zagranicznych polityków i celebrytów upominających Polskę, statystyki pokazujące, jak to u nas źle, a na zachodzie wspaniale i w ogóle LGBT, wypowiedzi polityków rządzących od 20 lat w ten sam sposób, którzy ogłaszają, że jeśli znowu dorwą się do władzy, to będą rządzić zupełnie inaczej. I tak dalej…

Skutkiem ubocznym bańki informacyjnej jest to, że człowiek zaczyna ślepo wierzyć w to, co widzi [4]. W takich barwach, w jakich pokazuje mu „zaufane” medium. Zaczyna wierzyć, że świat jest jednowymiarowy. Ci, którzy nie są z nami, są przeciw nam. Poglądy trzecie nie mają prawa istnieć. Tak jak informacje trzecie, podawane z perspektywy osoby z zewnątrz. I tak jak informacje „drugie”, podawane z perspektywy oponenta.

Wiadomość musi być niezwykle silna i trwała, by przebić się przez „barierę ulubionych”. A o to niełatwo.

Informacja żyje krótko


Żywot informacji uległ dramatycznemu skróceniu - tak jak skróceniu uległ czas, który zajmuje informacji dotarcie od źródła do odbiorców. Nośność informacji maleje diametralnie w zaledwie pół godziny od opublikowania. O porannych sensacjach coraz rzadziej pamięta się jeszcze wieczorem tego samego dnia. Informacja musi w szczególny sposób się wyróżnić, by zaistnieć w świadomości masowego odbiorcy na dłużej. Zazwyczaj oznacza to niestety, że wy(p)różni się szczególną głupotą. Większość z nas kojarzy nagłówek „Nie śpię, bo trzymam kredens!”. A kto pamięta, czym „poważne media” ekscytowały się jeszcze dwa dni temu? No właśnie... [5]

Informacyjna głupota przybiera oczywiście różne formy. Przekaz prostacki przeplata się z fałszywym. Często jeden łączy się z drugim - wystarczy zbudować sensację. Przeciętnemu odbiorcy dzisiaj nie potrzeba więcej. Trochę sensacyjnych nagłówków, zatrwożonych głosów lektorów wiadomości, zmanipulowanych obrazków. Staliśmy się naprawdę mało wymagający, by nie powiedzieć… łatwi.

Informacja nie podlega weryfikacji


Ale największy problem, z którym bodaj nigdzie na świecie nie można sobie poradzić, to tzw. fake news. I brak odpowiedzialności twórców za prawdziwość publikowanych przez nich treści. Sprostowania publikowane są na ostatnich stronach, drobnym druczkiem, niczym ostrzeżenia o skutkach ubocznych w reklamach leków. Wyroki sądów, domagające się usunięcia nieprawdziwych treści, są ignorowane - dziennikarzom wydaje się, że wystarczy napisać „jeśli się pomyliliśmy, to przepraszamy” i sprawa jest załatwiona [6]. Nie jest, choć konsekwencji brak.

Rzetelne dziennikarstwo w głównym nurcie wymarło. Poszczególne media różnią się wyłącznie poziomem siermiężności sianej propagandy. A walka o „wolne media” to jeden z najbardziej absurdalnych konceptów, jakie udało się ostatnio przepchnąć do ludzkiej świadomości. Media u nas są aż nazbyt wolne. Tyle że większą kontrolę nad nimi powinny sprawować nie aktualnie rządzące partie polityczne, a przyzwoitość i odpowiedzialność oraz rzetelność. Być może wtedy oglądanie jakichkolwiek wiadomości znów nabrałoby sensu. Dzisiaj - dla odbiorcy to wyłącznie strata czasu i nierzadko pieniędzy.
7

Oglądany: 44643x | Komentarzy: 55 | Okejek: 170 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało