30-letni Ashley Yates nie jest hobbitem. Mieszkaniec Bedford w Anglii jest projektantem i ekspertem ds. konstrukcji, którego wzrost wykluczył z grona niziołków, ale plotka głosi, że jest równie owłosiony co i one. Gdy w jego ogródku uschło stare drzewo, wykorzystał dziurę w ziemi, by zbudować w niej "hobbicią norę". Projekt zabrał mu rok, ale efekty są całkiem zadowalające.
Tak zaczyna się budowa każdej (współczesnej) hobbiciej nory.
Niezwykle ważnym elementem było zapewnienie odpowiednio wytrzymałej konstrukcji, która nie zapadnie się, gdy dach zostanie przysypany ziemią i obsiany trawą.
Konstrukcja musi być również wodoszczelna.
Darń wyłożona na dachu nory.
Powoli pojawiały się elementy dekoracji wnętrza oraz meble.
Wentylacja to kluczowy element nory znajdującej się pod ziemią. Bez niej nie szło by długo tam wytrzymać.
Idealne miejsce na książki Tolkiena.
Teraz wystarczy już znaleźć hobbita, który zgodziłby się tam zamieszkać.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą