Około północy dzwonię na policję:
- Ratujcie - mówię - 2 nieznanych mi osobników zawartość dobrze wyposażonej
szopy/warsztatu bez mojej zgody w niewiadome mi miejsce "przeprowadza".
Odpowiedź jest jak zwykle:
- W tej chwili nie mamy żadnego patrolu w
tej okolicy i potrwa zanim jakiś będzie wolny.
Odczekałem może ze 2 minutki i znowu dzwonię i mówię:
- Już nie musicie się fatygować, wziąłem karabin i zastrzeliłem obu złodziei.
Odłożyłem słuchawkę.
Co dalej?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą