Niniejsza historia jest dla odmiany zupełnie niemal abstynencka, a co za tym idzie, raczej smutna. Osoby wrażliwe proszone są o rezygnację z lektury (bądź zaopatrzenie się w napoje uspokajające).Abrachił, mieszkający w owym czasie na bieszczadzkich zadupiach (o czym kiedy indziej), miał dwa psy. Jeden z nich nazywał się bardzo standardowo: Bierz; drugi nosił bardziej oryginalne miano Ciula. Wzięło się to po pierwsze stąd, że kiedy przybłąkał się do Abrachiła jako szczeniak, ten po pierwszym wejrzeniu na psa orzekł w zadumieniu: a to ciul… A po drugim wejrzeniu stwierdził, że to jednak jest psa, znaczy suka, znaczy Ciula. Poza tym Abrachiłowi bardzo podobał się wyraz twarzy listonosza, a także wszystkich innych petentów trafiających do Abrachiłowego obejścia, kiedy odwoływał szczekające psy, wołając: Bierz Ciula!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą